Dawno nie miałam okazji spacerować po centrum miasta. Odkąd
zrobiłam prawo jazdy wszędzie jeździłam autem. Samochodem po zakupy, po dziecko
do przedszkola, w odwiedziny do mamy czy na obiad do ulubionej restauracji. Ja
i auto, niczym dobre małżeństwo, staliśmy się nierozłączni.
Wczoraj korzystając z nieśmiałych promieni słonecznych
postanowiłam zostawić auto w domu i udać się na spacer w samotności. Ja słońce
i moje myśli. Piękny dzień i nadzieja na szybkie ocieplenie sprawiły, że
przechodnie byli uśmiechnięci, szczęśliwi i optymistyczni. Spacerowałam,
wdychałam ciepłe powietrze, mijałam ludzi i byłam bardzo szczęśliwa. Moja cierpliwość skończyła się w chwili, gdy
mój błogi stan co chwila zostawał przerywany przez ludzi rozdających ulotki.
Chcąc być miła brałam wszystko co dawali i pospiesznie chowałam do kieszeni. Za
piątym, siódmym, dziesiątym razem byłam
zmęczona, zniechęcona i zła, że ktoś przerywa mi przyjemny spacer chcąc wcisnąć
ofertę firmy, o której nie chcę słuchać.
Po powrocie do domu wyjęłam z kieszeni klucze, błyszczyk i
masę papierów. Udało się. Zamierzony efekt został osiągnięty. Kolorowe
karteczki przyciągnęły moją uwagę. Sklep z butami, kredyty, sklep z bielizną,
kredyty, szkoła językowa, ubezpieczenia,
sklep spożywczy z Coca-Colą w zaskakująco niskiej cenie, cukiernia i smakowicie
wyglądające pączki z wiśnią i kolejny raz szybki kredyt, salon kosmetyczny
i nowo otwarty sklep z używaną odzieżą. Przyznam szczerze, że dotychczas żyłam
w błogiej nieświadomości. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że działalność
banków, parabanków i wszelkich innych instytucji finansowych jest tak
rozwinięta i reklamowana. Kompletnie wyparłam ze swojego życia kredyty,
pożyczki i lokaty. Mam konto, kartę do bankomatu i już. Hasła typu „1000 zł na
dowód” lub „ do 10.000 bez BIK-u i ZUS-u” są mi zupełnie obce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz